Czy wyeliminowanie rynku wtórnego może okazać się być dobre?

Muszę przyznać, że z wielkim spokojem przyjąłem do wiadomości plotki, a także strzępy oficjalnych informacji odnośnie walki z rynkiem wtórnym na nowej generacji konsol. Biorąc jednak pod uwagę to, że zazwyczaj nie przejmuję się rzeczami na które nie mam wpływu i o których mało co wiadomo, to pewnie mój spokój zamieni się w furię jeżeli owe plotki okażą się być prawdą.

Jeżeli w artykule który miałem okazję przeczytać na Eurogamerze jest chociaż źródło prawdy to sprawa nie wygląda zbyt różowo.

Na dzień dzisiejszy mam dosyć szeroki wachlarz jeżeli chodzi o uzyskanie gier. Mogę je w normalny sposób zakupić w sklepie, mogę je zakupić w cyfrowej dystrybucji, mogę je wypożyczyć z kiosku RedBox czy opłacając miesięczną subskrypcję Gamefly. Mogę ponadto kupić używaną grę w sklepie, na ebayu czy pożyczyć od kolegi. To właśnie przez tak szeroki dostęp do produkcji mogę pochwalić się tym, że na moim koncie Xbox Live istnieje liczba 381 gier, gdy dołożymy do tego około setkę na Playstation 3 i parę gier na Wii to można spokojnie powiedzieć, że w trochę gier nagrałem się w tej generacji.

Jeżeli to o czym pisze Eurogamer się sprawdzi to nagle jestem pozbawiony ponad 50% opcji z których korzystam. Dodatkowo jestem praktycznie pozbawiony możliwości odsprzedania gier. Jasne, niby nadal mogę pojechać np. do Gamestopu i za grosze ją odsprzedać ale nie jest to dla mnie opcja, gdyż ilość pieniędzy którą obecnie dostaję w gamestopie za grę są tak absurdalnie małe, że praktycznie zawsze sprzedaję daną grę na ebayu.

Co się w ogóle dzieje? Na podstawie tego co widzę i plotek krążących po internecie widzę, że Microsoft wycofuje się z bezpośredniej konkurencji z Sony i Nintendo i zaczyna konkurować z Apple i Google. Firma transformuje model biznesowy i skrupulatnie zdobywa coraz większą kontrolę nad handlem detalicznym poprzez kontrolę nie tylko nad wydawcami i sprzedawcami ale przede wszystkim klientem. W 2009 roku Microsoft otworzył swoją kopię Apple Store którą nazwał nie inaczej jak Microsoft Store. Poprzez wprowadzenie swojego tabletu Surface, telefonów opartych na Windows 8, a teraz nowego Xboksa One Micro ma w planach skutecznie konkurować ze wspomnianymi firmami.

Przecież przypisywanie gier do naszego konta i brak możliwości odsprzedaży nie jest niczym nowym. Próbowaliście kiedykowliek odsprzedać grę kupioną w Google Play albo AppStorze? Nie da się. Dlaczego więc miałoby się dać odsprzedać grę na xboksa wydaną przez Electronic Arts albo Activision?

W dniu dzisiejszym równiez mogę grać w gry na swoim telefonie nie będąc podłączony do internetu. Problem polega na tym, że nie zdobędę danej gry uprzednio do niego się nie podłączając. Microsoft dąży do tego samego z Xboksem One. Jedyna różnica polega na tym, że proces transformacji zajmie firmie kilka ładnych lat i pochłonie setki milionów jeżeli nie miliardów dolarów. Bez obaw, firma ma ponad 278 miliardów dolarów asetów, więc może sobie na to pozwolić (inaczej Bill Gates nie mógłby raz na 2 miesiące sprzedawać akcji firmy na kwotę 100-500 milionów dolarów - Link ciekawostka).

Gracze nie mają zbytnio większego wyboru i muszą ślepo podążać za Microsoftem. Tak samo podążać muszą deweloperzy i wydawcy. Stąd też informacja, że proces publikowania gier na nowym Xboksie się nie zmieni i nadal będzie bardzo kosztowny. Koniec końcow tylko najbogatsi będą mogli pozwolić sobie na debiut na klocku, a deweloperzy indie zostaną przygarnięci przez konkurencję.

Oczywiście nie oznacza to tylko i wyłącznie złych wiadomości dla graczy. Po pierwsze możemy liczyć na świetną usługę (chociaż stawiam, że Xbox One Live padnie pierwszego dnia - bo nikt nie będzie się spodziewal takiej popularności usługi), gdyż kto jak kto ale Microsoft potrafi napisać dobry kawałek kodu, poza tym możemy domagać się lepszych gier. Będziemy uważniej obserwować media growe by mądrzej inwestować pieniądze. Wydawcy nie będą mogli narzekać już na to, że wtórny rynek growy ich zabija, gdyż tylko od nich będzie zależała sprzedaż gier (czyli przede wszystkim od działu marketingu i deweloperów). Tak więc słabe gry nie będą miały racji bytu, bo koszty publikacji będą tak wysokie, że nie będzie się opłacać podejmować ryzyka.

Sony z tego co widzimy nie planuje pójść tą samą drogą. Mamy więc do czynienia z dwoma zupełnie odmiennymi modelami biznesowymi. Wedlug Eurogamera Sony nie ma takich zasobów jak Microsoft i nie jest w stanie przetransformować póki co swojego modelu biznesowego. Pytaniem pozostaje kto wygra?




Komentarze

SIIK BOZZ pisze…
"Tak więc słabe gry nie będą miały racji bytu, bo koszty publikacji będą tak wysokie, że nie będzie się opłacać podejmować ryzyka."

Gorzej, jak się okaże, że nie będzie oryginalnych i wyjątkowych produkcji, bo każdy będzie się bał je wydawać (bo o wiele ciężej będzie to sprzedać od kolejnej sczelanki w stylu call of duty).