For the first time I feel WICKED...



Dzisiejszy wpis was zabije… otóż nie będzie dyskusji o konsolach, ani filmach, ani darciu mordy na kogokolwiek. Większość z was porzuci czytanie tego tematu zanim tak naprawdę się on zacznie. Jednak cały mój poniższy wywód przeznaczony jest dla ludzi dojrzałych, lubiących dyskusję i inteligentnych. No teraz jak wam pojechałem po ambicji, to pewnie przeczyta go więcej. Otóż dzisiaj będę pisał o... WICKED!

Wicked jest uwaga... musicalem. Wiem, brzmi tragicznie. To samo pomyślałem, jak pierwszy raz kolega mi o nim wspomniał jakiś rok temu. Teraz uwaga będzie jeszcze gorzej. Wicked jest musicalem, który jest prequelem do „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Wiem, to już w ogóle tragedia. Bajeczka dla dzieci plus musical... do tego wyjście do teatru. Cenę biletu ujawnię później, bo wielu z was by się za głowę złapało. Wicked pozamiatało mną konkretnie. Wszystko zaczęło się jakieś rok temu, gdy mój kolega opowiedział mi, że był na musicalu w teatrze. Powiedziałem mu, że nienawidze musicalu, na co on stwierdził, że on również ale że ten jest wyjątkowy. Bullshit pomyślałem. Jako, że często ze sobą się bujamy podczas jednej z podróży do baru, puścił mi OSTkę z tego musicalu, która od razu wpadła mi w ucho. Musical do tej pory kojarzył mi się bardziej z marnymi filmami amerykańskimi z lat 40-tych. Nie dawało mi to spokoju, więc po powrocie do domu, kupiłem na Zune cały OST. I zanurzyłem się w świat Wicked. Oczywiście moje doświadczenie nie było pełne. Całośc trwa 2.5h, a ja miałem CD tylko z 1.5h muzyki. Ale to wystarczyło. Muzyka jest nie tylko przepiekna (i postawię sprawę jasno, na codzień słucham hard rocka i hip-hopu), ale to co porwało moje serce to słowa. Nie są to durne „I’m dancing in the rain”, ale pełne metafor piękne liryki. I jasne na powierzchni wszystko wygląda jak bajkę dla dzieci. Tak samo jak np. „Mały książę”, ale jak człowiek zaczyna sie zastanawiać to nagle odkrywa drugą prawdę o obecnym świecie.

Show wystartował na Broadwayu w 2003 roku za wikipedia jego koszt sięgnął $14mln z czego po pierwszym roku zarobił $56 mln. W sumie przez ten cały czas od 2003 roku spektakl zarabiał $1mln tygodniowo. Żyłka złota, co nie? Ale nie ma co się dziwić. Wczoraj mnie udało się w końcu wybrać i zobaczyć. I to co zobaczyłem było czymś wyjątkowym. Możecie sobie ponadto wyobrazić wyprzedane bilety? Jasne jest to show na Broadwayu, więc to samo mówi już za siebie, ale 5 lat po premierze ludzi nadal masowo chodzą na niego do teatru przebijając bilety na kwote $300. Chore! Ja na szczęście tyle nie zapłaciłem. Udało mi się kupić naprawdę dobre bilety. Środkowy rząd w orchestra (główne lobby). W sumie jak chodzę do kina, to też zawsze staram sie usiąść na środku, więc uważam, że bilety były idealne. Tak czy inaczej zapłaciłem $109 za bilet. Plus bilet dla mojej kobiety, ale POWINNA (czcze marzenia) mi kasę oddać( tak na marginesie wkurzyła mnie wczoraj i się do niej nie odzywam). Wracając jednak do tematu nie ma co wam za bardzo opisywać przedstawienia, mogę jedynie wspomnieć o tym, że nie ma ono prawie nic wspólnego z tym co widziałem w polskich teatrach. Jak na Broadway przystało mamy wielką pompę w postaci rekwizytów, grę świateł, wspaniałe kostiumy itd, Wszystko wygląda cudownie. Wiemy już również, że powstanie film Wicked, co nie powinno specjalnie dziwić i będzie to pewnie wasza jedyna szansa by się ze spektaklem zapoznać. Chociaż film będzie na pewno gorszy, to i tak go polecam jako absolutny must-see.

Poniżej napiszę mały skrót historii, a później moje fenomenalne przemyślenia na temat show. Wiem, że 90% z was tego i tak nie przeczyta. Tak więc, historia jest prequelem do „Czarnoksiężnika z krainy Oz” i opowiada historię Elphaby znanej jako Wicked which form the West i Glindy znanej jako Glinda The Good. Elphaba została zrodzona jako wyniki romansu Czarnoksiężnika z krainy Oz i żony gubernatora (oczywiście dowiadujemy się o tym pod koniec spektaklu), a jak wiemy Czarnoksiężnik z krainy Oz to tak naprawdę koleś z naszego świata. Tak więc w wyniku zmieszania się tych dwóch światów Elphaba rodzi się z zielonym kolorem skóry i z magiczną moca. Przez całe życie obwiniana przez ojca, że jej młodsza siostra jest na wózku inwalidzkim (matka w ciąży musiała pić jakieś mleko (nie pamiętam kogo) by nie powtórzyła się historia z zielonym kolorem skóry, doprowadziło to jednak, że urodzone dziecko nie mogło chodzić) trafia do szkoły by opiekować się siostrą. Natrafia tam na Galindę, którą najlepiej opisać w skrócie jako Paris Hilton, czyli rozpuszczoną słodką idiotkę blondi. To właśnie Galinda później znana jako Glinda, doprowadza widzów do łez swoim zachowaniem i tekstami. Oczywiście w wyniku przypadku Elphaba i Galinda trafiają do jednego pokoju, gdzie od początku nie darzą się sympatią. Następnie na scenie pojawia się płeć męska w postaci munchkina Boq i Fyerro. Boq jest zakochany w Glindzie, ale na jej prośbę zajmuje się Neesą (uposledzoną siostrą Elphaby), natomiast Galinda zakochuje się w Fyerro, który to jest rozpuszczonym księciem, któremu w głowie tylko imprezy. Elphaba również zakochuje się w Fyerro, ale wie, że nie ma szans więc stoi z boku. Wbrew pozorom nie robi się z tego „moda na sukces”. I cały ten wątek jest nie tylko kluczowym dla fabuły, ale i naprawdę wciągający. Podczas jednej z imprez Galinda zaprzyjaźnia się w końcu z Elphabą. Obie dziewczyny zostają mianowane czarodziejkami i wyruszają do Emerald City na spotkanie z Czarnoksiężnikiem Oz. Dodatkowym motorem fabuły jest to, że coś złego dzieje się ze zwierzętami w Oz i powoli tracą one zdolność mowy, a następnie są one zmuszone do zamykania ich w klatkach. Elphaba chce więc przekonać Oz by zmienił prawo i pomógł zwierzętom. Ten ma jednak inne plany, chce ze zwierząt zrobić wrogów, tłumacząc, że ludzie potrzebują wroga. Do tego potrzebuje jednak Elphaby, która to dyspnuje magiczną mocą, ta jednak odkrywając plan przeciwstawia się mu i porywa tłum widzów za pomocą piosenki „Defying Gravity” ( kawałek powoduje takie ciarki na plecach i nieźle rozkręca szare komórki do myślenia). Kończy się Akt I. W Akcie II dowiadujemy się, że Elphaba została mianowana Wicked Which i stała się wrogiem publicznym numer jeden. Glinda ogłasza wszystkim zaręczyny z Fyerro, który jednak nie jest nią za bardzo zainteresowany, bo kocha inteligentną Elphabę. A sama Elphaba w końcu pojawia się z wizytą u swojej siostry, która to została mianowana gubernatorem po śmierci ojca (obwinia ona Elphabę o jego śmierć). Neesa jako gubernatorka została Wicked Which of the East i wprowadziła terror w krainie Munchkinów, po to by zachować Boq przy swoim boku. Ten jednak na wieść o zaręczynach Glindy i Fyerro postanawia ją opuścić, na co ona odpowiada czarem rzuconym z księgi która jest w posiadaniu Elphaby. Niestety zamiast rzucić czar na miłość pozbawia biednego Boq’a serca, a w związku z tym że czaru nie da sie odwrócić, Elphaba by uchronić go przed śmiercią zamienia go w metalowego drwala (Czaronoksiężnik z krainy Oz wita nas :). Następnie odlatuje na spotkanie z Fyerro i Glindą. Podczas spotkania Fyerro wyznaje Elphabie swą miłość i razem odchodzą zostawiając Glindę samą. W międzyczasie Oz chce ściągnąć Elphabę spowrotem, Glinda podpowiada mu by wykorzystał jej siostrę. W wyniku nieszczęśliwego wypadku dom z Kansas z Dorotką (ponownie witamy czarnoksiężnika z krainy Oz) lądując zabija siostrę Elphaby, a ta gdy się o tym dowiaduje odwiedza jej grób, gdzie dochodzi do konfrontacji z Elphabą. Przybywa straż, jednak Fyerro ratuje Elphabę sam będąc pojmanym. Niestety podczas pojmania zostaje pobity i jedynym sposobem na uratowanie go jest zamienie go w stracha na wróble (ponownie witamy Oz) dzięki czemu nie będzie czuł już bólu. Glinda gotowa jest ujawnić całą prawdę by pokazać, że Elphaba nie jest zła ani niczemu winna, ale Elphaba jej zabrania. Pozwala się schwytać i ktoś wylewa na nią kubeł zimnej wody co doprowadza do jej rozpuszczenia (mieszkańcy Oz żyli w przekonaniu, że zwykła woda jest w stanie rozpuścić czarownice). Po tym wszystkim Glinda mianuje się Glinda the Good, a ostatnia scena spektaklu pokazuje, że plan Elphaby był tak naprawdę mistyfikacją, a ona sama żyje (woda jej nie rozpuściła) i odchodzi z Fyerro (strach na wróble) daleko poza Oz wiedząc, że nigdy nie będzie już w stanie powrócić.

Oczywiście pominąłem parę rzeczy i jak chcecie dokładniejszy opis fabuły to odsyłam na Wikipedię. Polecam zdecydowanie jednak bardziej najpierw przesłuchanie ze zrozumieniem CD. Da wam to ogólny obraz, który warto potem sposiłkować wiedzą z Wikipedii. Mamy więc ciekawą bajeczkę z wątkiem miłosnym. Co jednak jest piękne poza wspaniałymi efektami, piosenkami i porywającą muzyką, to słowa. Cały show ma drugi sens który potrafi naprawdę zmusić człowieka do myślenia tylko po zapoznaniu się z samym OST. A po obejrzeniu spektaklu chce nam się myśleć jeszcze bardziej. Sztuka jest pełna... jest zabawa, smutna, poważna, moralizująca. Zawiera w sobie wszystko i jest to prawdziwa sztuka i MGS4 nie jest żadną sztuką. Jest grą. Wicked jest sztuką Jest przewspaniałym musicalem.

Teraz moje drobne przemyślenia.

Zaczynając od tego najdurniejszego...




Galinda aka Glinda

To moja dziewczyna... z tą różnicą, że moja babe nie jest super piękną laską. Sad but true, ale tak jak ona nie używa szarych komórek zbyt często, ma szafę pełną butów (nie robię sobie jaj ma około 60 par butów jedna dupna szafa jest zapełniona w całości butami), idzie za fame’em, chce być kochana przez wszystkich i chce być gwiazdą. Robi z siebie królewnę. Nie ma pojęcia o otaczającej ją rzeczywistości.

Elphaba

Moim zdaniem tutaj psycholodzy mogliby zrobić piękny portret psychologiczny dziewczyny. Mamy w końcu do czynienia z niezwykle mądra i inteligentną dziewczyną, która została wplątana w intrygi i mimo swojej dobroci wyklęta przez społeczeństwo i uznana za złą. Mamy do czynienia z postacią która od urodzenia była odrzucana i obwiniana za wszystko. To na pewno tłumaczyło jej postawę w sztuce wzięcia na siebie winy za wszystkie błędy innych. Jest to postać z pewnością tragiczna. Przypomina mi Jezusa albo patrząc pod kątem growym The Boss z MGS3. Postać która oddała się słusznej sprawie, która została wykorzystana przez system.

Patrząc na piosenki, może na początek zaczniemy od szlagieru, który stał się piosenką rozpoznawczą sztuki. Posłuchajcie jej, moim zdaniem zasługuje na Emmy.



Tekst:

GLINDA
Why couldn't you have stayed calm, for once! Instead of flying off the handle -- !

I hope you're happy
I hope you're happy now
I hope you're happy how you've
Hurt your cause forever
I hope you think you're clever

ELPHABA
I hope you're happy
I hope you're happy too
I hope you're proud how you would
Grovel in submission
To feed your own ambition

GLINDA & ELPHABA
So though I can't imagine how
I hope you're happy
Right now

GLINDA
Elphie, listen to me. Just say you're sorry!

You can still be with The Wizard
What you've worked and waited for
You can have all you ever wanted -

ELPHABA
I know
But I don't want it - No!
I can't want it anymore

Something has changed within me
Something is not the same
I'm through with playing by
The rules of someone else's game
Too late for second-guessing
Too late to go back to sleep
It's time to trust my instincts
Close my eyes
And leap...

It's time to try defying gravity
I think I'll try defying gravity
And you can't pull me down

GLINDA
Can't I make you understand
You're having delusions of grandeur?

ELPHABA
I'm through accepting limits
Cuz someone says they're so
Some things I cannot change
But till I try I'll never know
Too long I've been afraid of
Losing love I guess I've lost
Well if that's love
It comes at much too high a cost

I'd sooner buy defying gravity
Kiss me goodbye, I'm defying gravity
And you can't pull me down!

Glinda, come with me. Think of what we could do - together!

Unlimited
Together we're unlimited
Together we'll be the greatest team
There's ever been - Glinda!
Dreams the way we planned 'em

GLINDA
If we work in tandem

GLINDA & ELPHABA
There's no fight we cannot win
Just you and I, defying gravity
With you and I defying gravity

ELPHABA
They'll never bring us down!

Well, are you coming?

(GLINDA decides to stay behind.)

GLINDA
I hope you're happy
I hope your happy now that your choosing this -

ELPHABA
You too--
I hope it brings you bliss

GLINDA & ELPHABA
I really hope you get it
And you don't live to regret it
I hope you're happy in the end
I hope you're happy my friend

ELPHABA
So if you care to find me
Look to the Western sky!
As someone told me lately
Everyone deserves the chance to fly
And if I'm flying solo
At least I'm flying free
To those who ground me
Take a message back from me!

Tell them how I am defying gravity
I'm flying high, defying gravity
And soon I'll match them in renown
And nobody in all of Oz
No Wizard that there is or was
Is ever gonna bring me down!!

GLINDA
I hope you're happy

CITIZENS OF OZ
Look at her
She's wicked
Get her!!

ELPHABA
Bring me down!

CITIZENS OF OZ
No one mourns the wicked
So we got to bring her -

ELPHABA
Ahhhh!

CITIZENS OF OZ
--Down!


W szczególności polecam fragment



Everyone deserves the chance to fly
And if I'm flying solo
At least I'm flying free
To those who ground me
Take a message back from me!

Tell them how I am defying gravity
I'm flying high, defying gravity




Za każdym razem gdy go słyszę niesamowite ciarki mnie po plecach przechodzą. Oczywiście tytułowe „pokonywanie grawitacji”, nie oznacza latania, chociaż to właśnie Elphaba robi w sztuce, ma to o wiele głębszy sens. Spójrzcie tylko na te słowa. Każdy zasługuje na to by latać, i gdy latam samotnie, przynajmniej latam wolna”. Jaka moc!

Każdy zasługuje na to by móc żyć własnym życiem. Każdy zasługuje na to by nie być ograniczanym. Każdy zasługuje na to by mógł podążać za marzeniami! Nawet jeżeli ta droga jest samotna, to nie mamy się czego obawiać gdyż jesteśmy wolni. Nie musimy podporządkować się nikomu, nie jesteśmy ograniczani przez nikogo. A tym którzy chcą nas ograniczyć, wysyłamy wiadomość pokazującą, że potrafimy żyć szczęśliwe życie po swojemu. Ile buntu jest w tych słowach. Od razu tłumaczą się z nastoletnią młodzieżą, z Alchemikiem Paula Coelho, ale czy się dziwić. Często właśnie jest tak, że podporządkowujemy się społecznej presji, presji otoczenia, rodziców, kolegów. Zmuszamy się do rzeczy wbrew własnej woli. Elphaba pokazuje inną drogę. Nie będzie może ona usłana różami, ale przynajmniej będzie wolni, będzie żyć w zgodzie z samym sobą. Nawet jeżeli społecześtwo nas wyklnie. W jakimś stopniu się z nią utożsamiam, sam często dostaję po tyłku bo nie boję się przeciwstawić czy wyrazić własnego zdania. Nawet jeżeli przeciwstawiam się przeciwko wszystkim. Od razu jestem odrzucony przez grupę. I podobnie jak ona nigdy nie zwątpiłem czy było warto.



Kolejną ciekawą rzeczą o której wspominałem wcześniej są słowa Czarnoksiężnika, że lepiej manipulowac ludźmi jeżeli posiadają oni wroga. Spójrzcie tylko na książkę Orwella „Rok 1984” idealnie ona pasuje do tego obrazku. Wczoraj zacząłem z kumplem o tym rozmawiać i skończyliśmy na temacie Wypraw krzyżowych przechodząc właśnie przez tą książkę, terroryzm, Patriot Act. Jeżeli ludzie mają wroga, to się obawiają, a nie ma lepszej możliwości na kontrolę i manipulację ludźmi jeżeli strach. Gdy są zastraszeni poddają się wszystkiemu. I nie jest to żadna nowość, każdy myślący człowiek o tym wie. Spójrzcie na 1984... gdzie mieliśmy ludzi karmionych nienawiścią, a także wrogością. Od razu rozładowywało to pozostałe emocje, a także utrzymywało społeczeństwo w strachu. Przez to wszyscy razem czuli się bardziej zjednoczeni. Tak samo Polacy podczas okupcji występowali przeciwko hitlerowskiemu najeźdzcy. Wprowadzając strach ludzi ponadto wierzą w swojego przywódcę. Nie negują jego czynów i czują że jest im potrzebny. Ludzie lubią być kierowani, nie lubią sami podejmować decyzji, wolą zawsze obwinić kogoś innego.

A skoro przy nim jesteśmy to spójrzmy na ten ciekawy fragment innej piosenki



WIZARD

See - I never had a family of my own. So, I
guess I just - wanted to give the citizens of Oz everything.

ELPHABA So you lied to them.

WIZARD
Elphaba, where I'm from, we believe all sorts of
things that aren't true. We call it - "history."

A man's called a traitor - or liberator
A rich man's a thief - or philanthropist
Is one a crusader - or ruthless invader?
It's all in which label



Tutaj składam ukłon w stronę autora tych słów. Najczytsza prawda. Jak w piosence rage against the machine „Testify”

Who controls the past now controls the future
Who controls the present now controls the past
Who controls the past now controls the future
Who controls the present now?


Czyż nie jest tak? Co by było jakby Niemcy wygrali II wojnę światową jaka prawda byłaby szerzona. Czy historia nie nauczyła nas, że wszystko zawsze jest subiektywne, a punt widzenia zależy od punktu siedzenia. To o czymś już kiedyś pisałem. Ksenofobia i uprzedzenia. Dla niektórych Amerykanie są wyzwolicielami Iraku spod jarzma Saddama, dla innych okupantami. Można tu podawać tysiące różnych powodów. Mała bajeczka, a daje niesamowicie do myślenia i jestem pewien, że każdy ma inne przemyślenia odnośnie niej i inne myśli nasuwają mu się do głowy.


Weźmy kolejny fragment innej piosenki.

FIYERO
The trouble with schools is
They always try to teach the wrong lessons
Believe me, I've been kicked out
Of enough of them to know
They want you to become less callow
Less shallow
But I say: why invite stress in?
Stop studying strife
And learn to live the unexamined life

Dancing through life
Skimming the surface
Gliding where turf is smooth
Life's more painless
For the brainless
Why think too hard
When it's so soothing




Czyż nie kojarzy wam się to z młodzieńczym buntem? Od razu skojarzyła mi sie dziewczyna z mojej klasy z liceum, która przez 4 lata jedyne co robiła to poprawiała makijaż i imprezowała podczas gdy reszta z nas się stresowała nauką. I jasne jechała na samych dwójach czy trójach, ale z co z tego skoro i tak skończyła liceum razem z nami, dostała się jak my na studia i pewnie teraz już je skończyła. Po co się wysilać skoro można się bawić i cieszyć życiem? Czy ten papier maturalny z licuem naprawdę wam się na coś przydał? Czy studia to czas nauki czy zabawy? Wydaje mi się, że odpowiednie rozdzielenie i wypośrodkowanie jest tu potrzebne, ale ciagłe ślęczenie nad książkami jest żłe. Ile to razy wam się wydawało, że uczycie się czegos co by tylko zakuć, zdać, zapomnieć. Ile razy wam się wydawało, że zamiast uczyć się czegoś wartościowego uczycie się bzdur? Czy system oświaty potrzebuje reformy, która zmieniła by system nauczania? Czy lepiej w dzisiejszych czasach uczyć logicznego myślenia i umiejętności znajdowania i wykorzystywania informacji czy lepiej jest uczyć wszystkich możliwych informacji? To tak a propos głupoty amerykańskiego narodu.


Przejdźmy więc do kolejnego fragementu



PEOPLE IN CROWD
I hear she has an extra eye
That always remains awake
I hear that she can shed her skin
As easily as a snake!
I hear some rebel Animals
Are giving her food and shelter!
I hear her soul is so unclean
Pure water can melt her!

FIYERO
What!?

CROWD
Melt her!?
Please - somebody go and melt her!

FIYERO
Do you hear that - water will melt her?! People
are so empty-headed, they'll believe anything!




Piękna sprawa… jak to w średniowieczu wierzono, że żydzi przygotowują macę z krwi dzieci. Cała inkwizycja. Głos tłumu. Jedna osoba rzuci sloga, druga go podchwyci i już to wystarczy. Prześladowanie chrześcijan. Donosicielstwo. Rzuć plotkę, ludzie dopowiedzą historię. Czy ma znaczenie czy to prawda? Przecież prawdą jest to z czym zgadza się ogoł społeczeństwa. Prawdę można zatuszować, prawdą może być kłamstwo...


I've heard it said
That people come into our lives for a reason
Bringing something we must learn
And we are led
To those who help us most to grow
If we let them
And we help them in return
Well, I don't know if I believe that's true
But I know I'm who I am today
Because I knew you...


Przy tej piosence zawsze wymiękam. Czy zgadzacie się z tymi słowami? Czy osoby które spotkaliście na swej życiowej drodze są osobami, które coś zmieniły w waszym życiu. Nauczyły was czegoś? Czy oddawaliście tej osobie swoją duszę i serce, czy może ta osoba oddała wam serce? Czy może cała znajomość skończyła się negatywnie, ale i tak po latach cieszycie się, że znaliście tą osobę? Moim zdaniem jest to bardzo osobista piosenka, która zmusza do niesamowitej refleksji nad własnym życiem, nad tym czego się nauczyliśmy. Co robimy na tym świecie, i ile z siebie dajemy innym.



To oczywiście tylko fragementy. Mam nadzieję, że chociaż jedną osobę zainteresuje ta sztuka, gdyż moje serce zostało przez nią porwane. I jasne mogą się śmiechy teraz pojawić, zapewne wiecie, że mam je w dupie. Jest to dosyć osobisty wpis, innym od wszystkich które do tej pory się pojawiały. Wicked potrafi zmienić ludzkie życie, potrafi zmusić do refleksji. Ja dalej noszę w sobie wczorajszy spektakl. Czuję się tak jak w nocy gdy pierwszy raz leżąc w łózku słuchałem OSTki z tego spektaklu. Porywa on duszę i serce.

Jeżeli ktoś się zabierze za sprawdzenie OSTKi czy przeczytanie liryk i poczuje coś fajnego to niech zostawi komentarz.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Często myślę nad sensem życia, czy podejmuje dobre decyzje i czy los pomaga mi ich dokonywać, parę razy sie już złapałem na tym ze dążąc do czegoś bardzo mocno, wszystko stawało mi na drodze i utrudniało postawienia na swoim, gdy wkoncu odpuszczałem zniechęcony niepowodzeniami, po pewnym czasu okazywało sie ze jednak dobrze sie stało ze odpuściłem. Kiedyś żaląc sie koledze o podjęciu złej decyzji, usłyszałem "nigdy nie żałuj tego co zrobiłeś, co Cię nie zabije to Cię wzmocni". Mój ojciec często wytyka mi to ze nie robie kariery, nie studiuje jak inny, wskazując na ludzi którzy dorobili sie pięknych nowych samochodów, domów i portfeli wypchanych pieniędzmi. Czy postępuje dobrze? Moja siostra skończyła kilkuletnie studnia o kierunku bankowości i zarządzania a jednak postanowiła założyć rodzinę i zdać sie na swojego chłopaka który fizycznie zarabia na ich utrzymanie. Gdzie tu sens...
Zeratul pisze…
sens jest taki by byc szczesliwy...
R3D pisze…
Dobry spektakl, Zeratul. Tylko gdzie przeciętny zjadacz chleba z Polski ma to niby obejrzeć?
Anonimowy pisze…
Po tym wpisie zdobyłem ten musical i w najbliższym czasie sobie go zobaczę.