Whatever, nevermind - part 1

Na początku było słowo, a słowo ciałem się stało... potem człowiek wynalazł bęben i zaczął wybijać rytm, by ostatecznie przemienić się w czarnoskórego rapera. Kocham muzykę i zawsze posiadałem niezłą kolekcję, czy to kaset, CD czy MP3... Obecnie w czasach gdy na rynku dostępne są playery postanowiłem zaopatrzyć się w Microsoft Zune... oczywiście jedyną i poprawną Halo 3 Edition. Za niecałe $15.00 miesięcznie mam dostęp do paru milionów kawałków na Zune Marketplace które mogę sobie ściągać dowoli. Owe Zune Pass, gdyż tak to się zowie pozwala mi cieszyć się muzą i pozostać legalnym. Klawa sprawa, co nie?

Dobra, dobra lansu koniec... bo miałem dzisiaj zająć się innym tematem. A tematem miał być rock band numero dos. Btw. musicie przyznać, że bardzo ciekawe zdjęcie, a raczej okładkę znalazłem sprawdzając czy dobrze zapamiętałem to słowo dos...






Jako, że z jezyków jestem słaby, chociaż całuję zajebiście. Ech, ok bo odbiegam od temata. Na Gamikaze (to taka strona jakby ktoś nie znał to polecam, bo jest dobra i wiarygodna. Logo ma słabe, ale nic nie jest doskonałe... poza moim blogiem oczywiście) wyczytałem dzisiaj, że we wrześniu odbędzie się premiera Rock Band 2. Informacja ta tak samo mnie zirytowała jak i ucieszyła. Ale zacznijmy od początku.

Pewnego dnia roku zeszłego pańskiego 2007 grałem sobie w grę pod tytułem Overlord albo bodajże The Darkness (polecam serdecznie) i rozmawiałem sobie z towarzyszem o wdzięcznym Gamertagu wrog. On w tym czasie macał swoją strunkę grając w Guitar Hero II. Opowiedział mi troszeczkę o tej pozycji, na co ja odpowiedziałem skutecznie... nie dziękuję. Jak już wspominałem jestem wielkim fanem muzyki, szczególnie dobrej muzyki. A co rozumiem przez dobrą muzykę? Rozumiem przez dobrą muzykę wszystko co mi się podoba. To tak dla jasności. Więc jeszcze zanim tej romantycznej nocy sen mnie zmorzył, podumałem sobie o tym i owym. Owym było jechanie gdy nastanie zaranek do Gamestop po własną wersję Guitar Hero II. Zanim jednak do tego doszło odpaliłem you tube jak to mam w zwyczaju i zacząłem sprawdzać songi. Na wiadomość o tym, że istnieje na playliście kawałek „Killing in the Name" by the famous rage against the machine, serce zabiło mi szybciej i szybciej niż to mam w zwyczaju odpaliłem play na playerze you tube. Po pierwszych sympatycznych taktach muzyki o mało co nie zwymiotowałem gdy usłyszałem głos wokalisty. Toż to skandal pomyślałem i postanowiłem okrzyknąć Guitar Hero II pomiotem szatana i nigdy do tego traumatycznego przeżycia nie wracać. Mijały wieczory i zaranki, a ja pogrywałem sobie w różnego rodzaju gry(generalnie każdą która została wydana na X360). Nastąpił sławny dzień gdy odbyła się premiera Guitar Hero III Legends of Rock i Rock Band. W związku jednak z moimi traumatycznymi przeżyciami postanowiłem nie kosztować tych produkcji. Dopiero po jakimś czasie i kolejnej rozmowie z kolegą Pafeuem (Pafeu to mój Tommy Iommi, sensei i guru gitary w jednym) zaciągnąłem demo GH III z Marketplace na konsoli Xbox 360. Jako że gitary jako takowej nie posiadam, to zagrałem parę kawałków na padzie i doszedłem do wniosku, że zabawa jest dobra. Zaraz po tym jednak wróciłem do Halo 3 i tak mijały kolejne noce i zaranki.

Nastał czerwiec roku pańskiego 2008, czyli w sumie miesiąc który się dzisiaj kończy. Pewnego pięknego dnia kolega zadzwonił do mnie pytając jak do cholery podłącza się bezprzewodową gitarę do Xboksa, na co odpowiedziałem mu, że wciska się dwa przyciski i czeka. Na co on, że spróbuje, na co ja, że jutro wpadnę do niego, na co on, że zaprasza dzisiaj, na co ja, że dzisiaj nie mogę bo się z dziewczyną umówiłem, na co on, że trudno, na co ja, że jutro wpadnę, na co on, że ok. No i tak jakoś wyszło, że przyjechałem do niego dnia następnego i zaczęliśmy robić za TY SKAŁA. I tak leciały song za songiem, a ja z człowieka który nie potrafił trafić w jedną nutkę stałem się n00bem. I tak potem dojechała reszta ekipy i ja wydałem oświadczenie.
„Ogłaszam wszem i wobec będąc w pełni władz umysłowych, że nazajutrz w czasie przerwy na lunch pojadę do Walt Whitman Mall w celu zakupienia bundle Rock Band".

Moje oświadczenie zamiast owacji na stojąco zostało przyjęte tekstem „whatever", „ur nuts", „r u serious?". Ale jak to śpiewał Kurt Kombajn w piosence o młodym duchu „oh well, whatever, nervermind" pojechałem dnia następnego tak jak mówiłem i odebrałem swe pudło. Jak się później korwa okazało, wystarczyło poczekać 3 dni i bym zapłacił $60 mniej bo akurat obniżyli cenę bundla w US, no ale jak człowiek niecierpliwy, to tak bywa...

Tak czy inaczej dnia owego spotkaliśmy się u znajomego popodłączaliśmy wszystkie instrumenty i zaczęliśmy koncerta jakiego świat w życiu nie widział!! Było przednio nawet bez browara czy wódeczki. Jam żem zakochał się w rock bandzie, nawet jeżeli pioseneczki nie do końca przyleżały. I taką ową prawdę teraz będę głosił. Iż Rock Band i granie ze znajomymi, to duzy wytrysk przynoszący dużo radości podczas miłosnych igraszek. I mówię to całkiem poważnie Rock Band okrzykuję jedną z najlepszych gier ever i z pewnością najlepszą imprezową grą! Ba, na tym nie poprzestaliśmy i od czasu do czasu spotykamy się nadal by poszarpać. Halo 3 poszło w odstawkę... póki co.

Ok part to part uno... wstęp za wami, jutro przedstawię sedno sprawy...



P.S. Pozdrawiam wszystkich ktorzy zostawili komentarz!

Komentarze