Recenzja Timeshift

Uwielbiam historię o manipulacji czasem. Pewnie dlatego tak bardzo spodobał mi się film „Deja vu” z Denzelem Washingtonem i pewnie dlatego spodobała mi się niedoceniona gra Timeshift, która została wydana jakiś czas temu. Nie przejmując się faktem, że nie jest to temat zbyt świeży pisze recenzję tego tytułu i licząc, że wielu z was przekona ona do zakupu tej pozycji, gdyż moim zdaniem warto.

Wśród masy świetnych FPS wydanych w 2007 roku, pojawił się Timeshift który przeszedł bez echa. Jasne, gra nie jest idealna, a i nawet fan FPS mógł się czuć przytłoczony jej ilością. Teraz jednak przed zbliżającym się holiday season warto sprawdzić co się przegapiło w poprzednim. Właśnie w ten sposób wpadła ta gra w moje ręce. Historia zaczyna się niebanalnie tym, że grupa naukowców w niedalekiej przyszłości prowadzi badania nad wehikułem czasu. W wyniku tego udaje im się stworzyć dwa kombinezowy Alpha i Beta. Szef projektu doktor Krone dzięki kombinezonowi Alpha przenosi się w czasie i tworzy swoją linię czasu stając na czele Krone Magistrate. W pościg zanim ruszasz ty ubrany w kombinezon Beta, który ma zdolności zatrzymywania, cofania i zwalniania czasu. Cała akcja rozgrywa się w roku 1939 w antyutopijnym świecie, który kojarzy się na pierwszy rzut oka z Orwellowskim „1984” czy Half-Life 2. Cutscenki między levelami tłumaczą zgrabnie całą fabułę i dosyć ciekawie kończą całą historię szykując nas na sequel, który raczej nie zostanie stworzony, chociaż nigdy nic nie wiadomo.

Zatrzymam sie tutaj troszeczkę by napisać słów kilka o designu świata. Podkreślę designu, a nie grafice. Otóż antyutopijny rok 1939 zostaje przedstawiony naprawdę zgrabnie, pewnie dzięki Krone udaje przyspieszyć się rozwój technologiczny przez co wszystko wygląda jakby działo się w przyszłości wymieszanej z przeszłością. Zeppeliny wyglądają naprawdę świetnie, tak samo broń czy pojazdy. Deweloper naprawdę zaprojektował całkiem ciekawy i ładnie wyglądający świat. I wprawdzie antyutopia nie jest niczym oryginalnym w grach, to tutaj fajnie się to sprawdza. Do tego kostium głównego bohatera wygląda conajmniej symaptycznie, jak i mechy czy główny boss. Niestety nie idzie to w parze z grafika która nie ukrywajmy to wygląda słabo, szczególnie rzucają się w oczy słabe tekstury i chociaż efekty świetlne dodają uroku, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że grafika jest najsłabszym elementem tej gry. Najbrzydziej wygląda miasto w którym to rozpoczyna i kończy się opowieść. Resztę gry spędzimy na otwartych przestrzeniach i w czymś przypominającym fabryki i ok, to nie wygląda aż tak źle. Deweloper chyba został przy poprzedniej generacji, albo nie mógł sobie poradzić, z architekturą konsol. Mimo narzekania na grafikę, oko się szybko przyzwyczaja i gracz woli się skoncentrować na rozgrywce. A jest ona konkretna. I naprawdę nie potrafię zrozumieć narzekania wielu osób czy serwisów, że zabawa czasem im się powoli w trakcie gry zaczęła nudzić. Otóż jak grają np. w Call of Duty 4 i tam przez całą grę jedyne co robimy to strzelamy, to jest ok, a tu nagle deweloper dodaje patent z zabawą czasem i nagle się staje nudne? No sorry, ale bzdura. Otóż jak już pisałem wyżej możemy spowalniać, przyspieszać i cofać czas. Cofać możemy jednak tylko jeżeli pozostajemy przy życiu. Nie ma tak jak w Prince of Persia, że mogliśmy zginąć i nadal cofać czas. Tutaj śmierć to śmierć. Niesiety poziom trudności jest zbyt niski by mówić o wyzwaniu, więc nie umieramy zbyt często. I mówię tu o najwyższym poziomie trudności. Wystarczy mieć tylko głowę na karku. Cała rozgrywka jak to w FPS bywa zdominowana jest przez strzelanie, w Timeshift nie jest inaczej. Naszym zadaniem jest zabicie niezliczonej liczby przeciwników za pomocą świetnie zaprojektowanej broni. Dodatkowo całą zabawę uatrakcyjnia zabawa z czasem. Możemy np, zatrzymać czas w chwili gdy żołnierz przeskakuje przez murek. W chwili gdy wisi w powietrzu oddać do niego dwa strzały z shotguna by zobaczyć jak ładnie zamiast przeskakiwać odlatuje w przeciwną stronę. Spróbujcie cofnąć czas podczas deszczu, zobaczycie jak ładnie krople zamiast spadać lecą do góry. Fajnym patentem jest zatrzymanie czasu i odebranie przeciwnikowi broni. Po chwili widzimy zdziwienie w jego oczach, a także to jak nerwowo albo leci po broń upadłego towarzysza, albo po prostu klęka, zakrywa głowę dłońmi i błaga o litość. Możemy również spowolnić czas by powymijać lecące w naszą stronę pociski i zabić wroga zanim się zorientuje co się stało. Akcji i zabawy jest od groma i naprawdę dziwi mnie jak można się przy tej grze nudzić. Do tego dochodzą proste zagadki, które wymuszają od nas zabawę z czasem. Zagadki nie należą do trudnych i łatwo można się połapać co należy zrobić, ale zdecydowanie i tak podnoszą one miód rozgrywce. Na koniec jeszcze dodam o akcji latania sterowcem i zajęciu miejsca za działkiem i podróże krajoznawcze na motocyklu. Jest naprawdę sporo jak na ordynarnego FPS. Gra też nie należy do super krótkich. Zabawy jest na jakieś 8-10h grając na Elite (Hard), a mogłby być lepiej gdyby podnieśli panowie lekko poziom trudności.

Multiplayera nie miałem okazji sprawdzić, bo gra cierpi na brak graczy. Nie dziwi to zbytnio, gdyż są popularniejsze shootery fpp. Grę na pewno warto zgarnąć by zaliczyć tryb dla pojedyńczego gracza, Zabawy na pewno będzie co niemiara, gdyż mamy do czynienia z naprawdę ciekawym gameplayem i świetną historią. Mimo iż grafika nie jest najwyższych lotów, to i tak nie psuje ona zbytnio rozgrywki.



Moja ocena to 7.5 ale tylko za singla.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
Anna Barańska pisze…
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.