Recenzja Shadowrun

Pamiętam jak jeszcze w 1997 roku oglądałem maniakalnie całą serię filmów "Planeta Małp". Śmieszyło mnie to, że według tej produkcji w 1994 małpy stały się jedynymi pociechami ludzi, gdyż psy i koty wyginęły. Praktycznie zawsze, gdy oglądam filmy science-fiction odnoszące się do przyszłości mam przed oczami właśnie ten obraz z "Planety Małp". Nie inaczej jest, gdy gram w Shadowrun i widzę trolle, elfy i krasnoludy w przyszłości. Tym razem to gra, a nie film, ale wiele elementów jest podobnych.

Shadowrun, pozycja ta śmiało mogła kandydować na bycie królem FPP, który zmiażdży Halo 3, Vegas, C-S i wszystko, co do tej pory było wydane. Mogła, bo królem nie jest i nigdy niestety raczej nie zostanie. Potencjał ta gra ma ogromny - zabawa ze strzelaniem się i używaniem magii jest po prostu mega miodna. Złożenie odpowiedniej drużyny składającej się z poszczególnych ras, gdzie każdy jest odpowiedzialny za coś innego - kupuje odpowiednie bronie i inną magię - sprawia, że mamy przed sobą team nie do pokonania! Ale po kolei.

Shadowrun miał swoją premierę 29 maja w US w wersji zarówno na Xbox 360, jak i Windows Vista. Od tego dnia bariera między konsolowcami, a PeCetowcami została zniszczona, prawie tak jak mur berliński! Ruszyła nowa wersja Xbox Live, pod ładnie brzmiącą (ale tylko po angielsku) nazwą Xbox Live Anywhere. Wprowadza to rewolucję w graniu, dając każdemu możliwość wyboru między padem, a myszką. Nie ma co ukrywać, że właściciele Xboksów mogą się tu czuć trochę pokrzywdzeni, gdyż po pierwsze gra w tej wersji kosztuje więcej, a po drugie wymuszone jest posiadanie złotego konta w serwisie Live. Prawda jest jednak taka, że to wersja na konsole sprzedaje się zdecydowanie lepiej niż na PC, co łatwo daje się stwierdzić po paru meczach. Być może winna jest słaba promocja tytułu, ponieważ Microsoft skupił się na reklamowaniu nowej Forzy, traktując ten tytuł trochę po macoszemu.

Ale czym w ogóle jest Shadowrun? Jest to system RPG stworzony przez nieistniejącą firmę FASA w 1989 roku. Do tej pory ukazały się cztery edycje gry, ostatnia w 2005 roku. Fani mogli ponadto zakupić figurki, podręczniki czy książki, które opisywały wykreowany świat. A uwierzcie mi, że było co opisywać. Po pierwsze mamy przyszłość, 2050-2070 rok, kiedy to technologia poszła ostro do przodu, ale przy okazji obudziła się magia. Wydaje mi się, że te trzy argumenty śmiało pozwalają zakładać, że będziemy mieć do czynienia z pierwszorzędną i dość zakręconą pozycją. Pewnie tak samo myśleli bossowie z Microsoftu, którzy sypnęli zielonymi i stali się panami słowa "Shadowrun".

Wersja najnowsza ma jednak mało wspólnego z oryginałem. Nie mamy tu do czynienia z systemem RPG, jest to 100% shooter, który miał zrewolucjonizować gatunek. Po odpaleniu płytki nie powali nas jakieś wspaniałe intro, ani tym bardziej menu, które w moim przekonaniu wygląda po prostu biednie. Najpierw przedzieramy się przez 6-rozdziałowy trening (warto wykonać nie tylko ze względu na 60 GS), który to zapoznaje nas z podstawami rozgrywki. Mamy do wyboru cztery rasy: ludzi, krasnali, elfy i trolle. Każda posiada unikalne atrybuty, na przykład energia elfów się sama regeneruje, a brzydkie trolle są bardziej odporne na ataki. W skład ekwipunku wchodzą różnego rodzaju bronie: SMG, Rifle, Shotgun, Sniper Rifle, Machine Gun, Rocket Launcher i Katana. Do tego dochodzi magia i technologia. Przed rozpoczęciem rundy zakupuje się za dostępne pieniądze, to na co ma się ochotę. Dodatkowa kasa napływa wraz z postępem w grze. Generalnie musimy albo zabijać, albo skupić się na dostarczeniu artefaktów. Możliwa jest także przesyłka pieniędzy między kompanami, co zdecydowanie ułatwia rozgrywkę.

O ile bronie poza kataną nie rzucają na kolana i są aż zbyt standardowe, to jeśli chodzi o magię i technologię sprawa prezentuje się zupełnie inaczej. Wyobraź sobie, że ktoś Cię ściga i strzela w plecy. Jesteś już bliski śmierci, ale przecież masz czar ?smoke?, który to zamienia Twoją postać w chmurę dymu i chroni przed jakimikolwiek obrażeniami. Czy może masz ochotę zrobić ostrzał wroga z powietrza? Nic prostszego, jak tylko zakupisz paralotnię. Radość jaka płynie z rozgrywki, gdy opanuje się korzystanie nie tylko z broni, ale i czarów jest czymś naprawdę wspaniałym. Zabawa do tego jest niezwykle szybka i zabójczo miodna. Współpraca w drużynie nieodzowna.
Warto wspomnieć, że elfom jako jedynym regeneruje się energia. Reszta ras musi radzić sobie w tym zakresie sama. Jeżeli zginiemy, to zawsze możemy wezwać kompana, by nas wskrzesił. Powracamy do gry, ale jeśli zginiemy po raz drugi, to zabijanie się dla nas kończy. Ciekawe jest zapewne to, że jeśli nasz ?wskrzeszacz? ginie, to nam zaczyna maleć do zera energia. Jedynym wyjściem jest stanie pod drzewem życia i czekanie, aż ktoś inny rzuci czar ożywiania.

W grze jest pełno takich smaczków, które powodują ślinotok. Do tego wszystko jest niezwykle wyważone i zbalansowane. Przykładowo, jak już wspomniałem, trolle są bardzo odporne na obrażenia, ale za to znacznie wolniejsze. Wszystko zależy tylko do własnych preferencji. Ba, możliwy jest też tryb TPP, który to daje nam większe pole manewrów. Widok ten włącza się, gdy uzbroimy się w katanę lub gdy biegniemy z artefaktem, którego możemy używać do ataków. Dosyć ciekawe rozwiązanie, bardzo wygodne i co najważniejsze nie dające przewagi którejś ze stron.

Nie ma co ukrywać, że gra jest nastawiona stricte na multi, gracz nie znajdzie tu kampanii dla samotnego gracza, ani żadnej fabuły. Opcje jakimi został obdarowany, to raptem: trening, walka z botami czy multi. Zabijanie na serwerach Xbox Live odbywa się do 16 graczy. Ustawienie preferencji jest niestety bardzo ubogie i nie pozwala na wiele. Mamy raptem do wyboru opcje odnośnie ilości graczy i map. Gra sama bada nasz TrueSkill i łączy nas z osobami reprezentującymi podobny poziom. Jedyne co możemy tak naprawdę zrobić sami, to wybrać rasę po wejściu do lobby. Później musimy na początku każdej rundy zrobić zakupy i tyle. Niby wszystko ładnie, ale dlaczego pozbawiono nas możliwości zmiany ustawień? Rund standardowo jest sześć, a mapa przydzielana losowo. Bardzo biednie ma się sprawa ze statystykami, może nie tych z poszczególnego meczu, gdyż one są bardzo rozbudowane, ale generalnych. Brak nawet jakiejkolwiek rankingu w menu czy na stronie internetowej. Nie da się nawet zbadać aktualnego poziomu TrueSkill. Mnie osobiście to bardzo boli, gdyż uwielbiałem po każdym meczu w jakiejkolwiek pozycji sprawdzać swoje statystyki. Dlaczego w grze nastawionej wyłącznie na multi to pominięto, również pozostaje zagadką.

Co do trybów gry, to nie ma się czym chwalić, gdyż są tylko trzy (nie wspominając o tym, że gracz nie ma praktycznie wpływu na to w jaki gra) i wszystkie łudząco do siebie podobne. Raid, czyli jedna ze stron musi przejąć artefakt i dostarczyć go do wyznaczonego punktu, a druga oczywiście go obronić. Można albo zabić wszystkich członków wrogiego teamu, albo wypełnić zadanie, by zakończyć rozgrywkę. Drugim jest Extraction - artefakt znajduje się na środku mapy, a każda ze stron ma za zadanie go zdobyć. Zabawa teoretycznie się różni, ale w chwili gdy jeden zespół przejmuje artefakt, drugi ma za zadanie się bronić, więc rewolucji tu nie ma. Attrition jest trzecim trybem i tutaj mamy do czynienia z typowym Team Survival, wygrywają członkowie drużyny, która pozostanie życiu.
Multiplayerowi bliżej tu zdecydowanie jest do Gears of War niż Halo 3, jednak nadal różnice pozostają spore.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną to muszę wspomnieć, że nienawidzę oceniać jej w trybie muliplayer. Musi ona być na jakimś tam poziomie i tyle - online ma być w końcu miodny. Do tego należy pamiętać, że mamy tu również do czynienia z wersją na PC. Tak czy inaczej jeśli porównać grafikę do popularnych strzelanek, to jest biednie. Grafika stoi po prostu na zadowalającym poziomie. Spełnia swoją HD rolę i pozwala cieszyć się rozgrywką. Minusem zapewne jest nachodzenie obiektów na siebie. Przykładowo biegniemy z artefaktem i gdy staniemy blisko ściany, on bardzo ładnie "wchodzi" w nią. Czyżby beta- testerzy nie zauważyli tego?
Mamy ładne mapy w wieżowcu korporacji RNA, ale generalnie biegamy po ruinach. Wszystko jest klimatyczne i naprawdę można się wczuć w ten świat. Architektura jest ciekawa - są różne drogi, korytarzyki, schody, drabiny. Gdy dodamy do tego możliwość teleportowania się kilka metrów w przód, czy pomaganie sobie paralotnią, to zabawa jest niezła. Poza tym nie zauważyłem żadnych głupich błędów, a wspomniany teleport pewnie kosztował programistów dużo czasu.

Gra zdecydowanie nie jest dedykowana fanom starego Shadowruna, którzy to na 100% będą zawiedzeni rozgrywką. Pozycja jest skierowana do każdego, komu zwykłe shootery się już znudziły, kogoś kto już zabił ponad 10 000 osób w GoW. Mógł być król, jest tylko książę z niesłusznymi pretensjami do tronu. Grze wystawiam mocne osiem, odejmując punkty za grafikę, brak rankingów, uproszczone menu, przechodzenie się obiektów i zmarnowany potencjał. Pewnie dla niektórych to będzie i tak zbyt wysoka nota, ale jestem pewny, że po spędzeniu dłuższego czasu z tym tytułem odkryjecie smaczki płynące z rozgrywki. Nareszcie mamy powiew świeżości w gatunku FPP. Jest to na pewno gra, na którą warto wydać ciężko zarobione pieniądze. Jeżeli mam być szczery i się narazić, to osobiście bardziej kręci mnie granie w Shadowrun niż nawet w betę Halo 3.

Osiągnięcia

Do tej pory GRAW 2 stanowił dla mnie wyznacznik gry z idealnymi osiągnięciami, teraz jest to Shadowrun. Dostajemy je za granie i to jest coś co bardzo mi się podoba. Do tego praktycznie każdy może zostać zrobiony bez jakichś wielkich umiejętności ? wystarczy poświęcić na wszystko trochę czasu. Zdecydowanie wydłużają one rozgrywkę, ale nadal gra się w grę, a nie dla nich.

Grafika: 6/10
Dźwięk: 7/10
Grywalność: 9/10
Achievements: 10/10

Ocena końcowa: 8/10

Komentarze