Recenzja Call of Duty 4

Call of Duty to seria, która zawsze kojarzyła się z II wojną światową, która zawsze wyznaczała nową, jakość graficzną i podawała na tacy genialny multiplayer. Przy premierze czwartej części zmieniono jedną rzecz, ale o tym za chwilę.

Developer Infinity Ward odpuścił sobie tworzenie trzeciej części na rzecz Treyarch, co od razu dało się zauważyć. Moim zdaniem trójeczka, mimo iż dawała szansę grania Polakami, była nudna i bez polotu. Ale w związku z tym, że większości graczom się podobała, potrafię przełknąć opinie, że gra była świetna. Tak czy inaczej, jak wspominałem, po skończeniu prac nad drugą częścią studio od razu zabrało się za prace nad czwórką. Widać, że pracowali nieprzerwanie w pocie czoła przez dwa lata, gdyż to, co dostarczają do naszych konsol przechodzi najśmielsze oczekiwania każdego fana FPS.


Parę miesięcy temu jeden z szefów IW spytany, czy nie boi się, że premiera Halo 3 spowoduje słabą sprzedaż CoD4 i jej przejście bez echa, stwierdził, iż bardzo lubi konkurencję i zawsze lubi walczyć z najlepszymi. Śmiałe słowa, ale czy miał prawo je wypowiedzieć? Oceńcie sami.

Graficznie mamy do czynienia w chwili obecnej z najładniejszą grą na konsole nowej generacji. Nie Bioshock, nie Gears of War, ani Halo 3... od dziś wyznacznikiem standardu jest Call of Duty 4. Jestem naprawdę wielkim fanem serii Halo, ale nie okłamuję się już. Po tym, co zobaczyłem wczoraj grając w Modern Warfare, wiem, że Halo 3 graficznie mogło wyglądać lepiej, ba, powinno wyglądać właśnie tak.


Zacznijmy może od 60 FPS, które to towarzyszą nam w trybie single player, dzięki czemu rozgrywka staje się super płynna. Osobiście nie zauważyłem spadku framerate'u. Niektórzy moi znajomi wprawdzie twierdzą, że jestem ślepy, ale w tym wypadku chyba polecę słowa jednego z panów z IW: "Wycięliśmy z gry wszystko, co spowodowało spadek framerate poniżej 60 FPS". Dodatkowo dochodzą zróżnicowane i przepiękne miejscówki; zadyma gdzieś w rosyjskich górach, zdobywanie miasteczka na Bliskim Wschodzie albo tankowiec. Wszystko popchnięte przez grafików do granic możliwości mocy obliczeniowej konsol. Dochodzą efekty takie jak HDR, shadery, więc wszystko wygląda cudownie. W związku z tym, że akcja często toczy się na rozległym terenie pojawia się problem aliasingu, ale nie rzuca on się aż tak bardzo w oczy, w szczególności, iż wszystko blisko nas jest pięknie wyostrzone. Dodajcie teraz do całości mnogość rzeczy, które dzieją się na ekranie. Wprawdzie nie trzeba być genialnym developerem, by stworzyć płyną akcję przejmowania zamkniętych pomieszczeń, jak np. stacja telewizyjna, ale wyobraźcie sobie tylko akcję, że stoicie na skarpie, a pod wami toczy się walka, wy, jako snajper musicie udzielić wsparcia walczącym. Koło was świszczą bazooki, działka przeciwlotnicze. Piekło i majstersztyk graficzny zarazem. Wizualnie w Call of Duty 4 dopracowane zostało absolutnie wszystko... poza nogami. To taki śmieszny drobiazg. Na początku gry zostaję wrzucony do samochodu przez terrorystów i wieziony gdzieś w nieznane, siedząc na tylnym siedzeniu, zacząłem rozglądać się na boki i w dół. Wkrótce zobaczyłem, że zostałem pozbawiony ciała. Zdarza się ponadto, iż dotrzemy do jakiejś przeszkody, którą normalnie moglibyśmy przeskoczyć w fizycznym świecie, jednak w grze jest to niemożliwe. Ale to tylko nic nieznaczące detale - reszta wygląda przepięknie i jest to najbardziej fotorealistyczny tytuł, jaki do tej pory się ukazał.


Nie gorzej jest od strony audio, nasze bębenki masakrują odgłosy wystrzałów, wybuchów oddanych w rewelacyjnie realistyczny sposób. Do tego dochodzą krzyki twoich towarzyszy i wrogów. Voice-acting trzyma poziom i jest zrobiony świetnie, mamy Rosjan drących się w ich ojczystym języku - a nie łamaną angielszczyzną, mamy naszych towarzyszy stale komunikujących się ze sobą i przekazujących uwagi lub rozkazy, co naprawdę świetnie podkręca klimat. Dzięki temu czujemy, że uczestniczymy w jakiejś poważnej operacji i nie jesteśmy zwykłym mięsem armatnim rzuconym na śmierć.


Do tego dochodzi cała fabuła, która być może nie jest aż tak istotna w wojennych grach FPS, ale daje radę, a konflikt opowiedziany w grze, jest czymś może nie do końca realnym, lecz możliwym. Jedynie, co mnie drażni, to powtarzanie utartego do bólu schematu z rosyjskimi komunistami-terrorystami. Rozumiem, że robiąc tak nie krzywdzi się tak naprawdę żadnej nacji, ale uważam, iż staje się to trochę nudne. Może Amerykanie mają jakieś kompleksy pod tym kątem, nie osiągnęli nirwany wygrywając zimnej wojny, ale to nie ma znaczenia, gdyż całość jest spójna i świetnie podbija atmosferę gry.

Jeżeli połączy się, więc te trzy elementy to dostajemy produkt pierwszej klasy, do którego oczywiście dochodzi bogaty arsenał oraz wspomniane zróżnicowanie terenu. I nawet, jeżeli kampania nie jest zbyt długa, co zresztą zawsze było syndromem, Call of Duty, to i tak dostarcza masy wrażeń i pozostawi rozwartą gębę na trochę dłużej niż chwilę. Być może przez małe smaczki, jak np. w pierwszej misji, gdy robimy "stealth mission" na tankowiec. A skoro tankowiec, to jesteśmy gdzieś na morzu, a jak na morzu to są fale, ba, jest sztorm. Tak, więc nami chwieje, a gdy statek zaczyna tonąć to już w ogóle nie poruszamy się w poziomie. I tak jest i w następnych misjach, co chwilę atakują nas jakieś drobiazgi, które rozwierają uśmiech na twarzy.


Nie byłoby jednak Call of Duty, gdyby nie genialny multiplayer. Muszę się jednak przyznać, że nie trawiłem nigdy trybu wieloosobowego w tej serii - ani w jedynce grając jeszcze na PC, ani w dwójce, a tym bardziej w trójce. Do beta testów czwórki podchodziłem z mocnym dystansem, ściągając plik 2 tygodnie po starcie bety i zacząłem żałować. Nie wiem, co to jest, ale czwórka ma wg mnie zupełnie inny feeling. Rozgrywka przypomina tą z Rainbow Six: Vegas. Całość przeznaczona jest dla maksymalnie 16 graczy, zarówno dla Xboksa 360, jak i PS3. Mamy 5 klas postaci, będące odkrywane poprzez awans w rankingu; są to: Assault, Special Ops, Light Machine Gunner, Demolitions oraz Sniper. Gdy osiągniemy 4 level możemy samemu stworzyć własną klasę. Najwyższy poziom, jaki gracz może osiągnąć to 65, po tym odblokowujemy Presitge Mode i możemy nasz stopień wymienić na specjalne odznaczenie, a samemu zacząć ponownie od levelu 1. Takich odznaczeń jest w grze dziesięć. Czeka na nas, więc 650 rang do osiągnięcia, ale przy tak dobrym multiplayerze myślę, że nie będzie z tym większego problemu.


Gra oferuje 12 trybów rozgrywki: tylko FFA i Team Deathmatch są dostępne od samego początku, reszta jest odblokowana na podstawie rang. Mamy: Team Tactical, Big Team, Search & Destroy, Sabotage i Domination. Multiplayer, więc został tak wyposażony, że podobnie jak w Halo 3, będzie służył graczom latami. Do tego nie można zapomnieć o genialnie przygotowanych terytoriach do rozgrywki. Może to tylko ja, ale w życiu nie grałem na multi na bardziej klimatycznych mapach. Strzelanie się pośród szarych blokowisk w Rosji, czy małym miasteczku na Bliskim Wschodzie wytwarza więcej miodu niż niemyte przez rok uszy. Mapy są świetnie przemyślane, zróżnicowane i niszczą swoim wyglądem. Wprawdzie multi śmiga "tylko" w 30fps, ale uwierzcie mi, że to zdecydowanie wystarcza do osiągnięcia ekstazy. Sama rozgrywka, jak już wspominałem, przypomina Vegas. Można łatwo się "skampić", byle tylko nie za jakąś przeszkodą, którą albo można przestrzelić (pociski przechodzą przez cienkie ściany) albo wysadzić (np. samochód), generalnie lepiej jednak nie stać w miejscu i przeć do przodu sprzątając każdego przeciwnika, który się nawinie.


Dodatkową ważną zmianą jest brak kontroli nad pojazdami. Moim skromnym zdaniem wychodzi to serii na plus. Teraz dzięki własnemu skillowi, możemy wezwać wsparcie helikoptera, radar czy airstrike. Reasumując, jeżeli ktoś kupi tą grę i nie spróbuje multiplayera, który to właśnie decyduje o miodzie tej pozycji, to jest po prostu - agresywnie pisząc - sierotą.

Wojna fan bojów trwa i każda ze stron nadal się kłóci, iż jego racja jest "mojsza niż twojsza", w tym wypadku IW spisało się na medal i różnic graficznych między PS3, a X360 praktycznie nie doświadczymy. Autorzy zasłużyli, więc się na najwyższe odznaczenie, oddając w ręce fanów produkt skończony, w którym brakuje tylko jednej rzeczy: trybu kooperacji, ale podobno ma być on dodany z najnowszym update'em. Panowie, chwytać za myszkę i składać preordery. That's an order, gdyż dostajecie grę na 10!

* Grafika: 10/10
* Dźwięk: 9/10
* Gameplay: 9/10
* Multiplayer 10+/10

* Całokształt: 10/10

Komentarze