Recenzja Two Worlds

"Oblivion na sterydach", "100% next-genowy RPG", "nowy wyznacznik oceniania innych RPG", takie oto cytaty z magazynów możemy znaleźć na pudełku najnowszej gry studia Reality Pump. "Two Worlds", bo taki nosi tytuł, przeniesie nas w świat magii i miecza, podobnie jak uczynił to "Oblivion" w zeszłym roku. I tym razem przyjdzie nam ratować świat, różnica polega na tym, że nie zależy nam specjalnie na tym.

Słowem w(y)stępu

Reality Pump to nikt inny jak przemianowane studio developerskie Topware Interactive. Panowie na swoim koncie mają już całkiem niezłą bibliotekę tytułów, które w większym lub mniejszym stopniu zawojowały nie tylko Polskę, ale i resztę świata. Mam tu na myśli takie tytuły jak: Polanie II, seria RTSów Earth czy World War III. Two Worlds to ich najnowsze dziecko i w dodatku można powiedzieć dziewczynka pośród stada chłopców, gdyż zamiast kolejnego RTS, studio zaserwowało nam RPG.

Premiera wersji na Xboksa 360 odbyła się 28 sierpnia 2007 roku w USA, Europa niestety musi czekać do 7 września. Warto wspomnieć na chwilę o wersji PC, która zebrała całkiem niezłe noty, ale niepozbawiona była licznych błędów i bugów, czego efektem były 4 patche w ciągu pierwszych 3 tygodni od premiery. Dlatego dobrze, że konsolowcy musieli czekać na grę dłużej, dzięki betatesterom grającym na myszkach udało się na pewno wprowadzić niejedną poprawkę do naszej wersji. Z tego możemy się tylko i wyłącznie cieszyć, szkoda tylko, że nie wyeliminowano wszystkich, ale o tym za chwilę...

Fabuła, czyli z czym to się je...

Po uruchomieniu gry dowiadujemy się, że jakiś czas temu była wojna i w tej wojnie zginął bóg wojny Azirael (idiotycznie to brzmi, ale to nie ja pisałem scenariusz). Orkowie zostali zmuszeni do wycofania się na pustkowia (i tu zacząłem się zastanawiać, dlaczego to zawsze orków wygania się na pustkowia), ponadto po tysiącach lat położenie grobowca Aziraela nadal pozostaje tajemnicą, gdyż inni bogowie nie zdradzili śmiertelnikom, gdzie on się znajduje. No i w tym momencie następuje zwrot akcji, ponieważ dowiadujemy się, że wyprawa krasnoludów odkryła świątynię bezimiennego bóstwa, dzięki czemu istnieje prawdopodobieństwo odkrycia wspomnianego grobowca. Rozpoczyna się więc wojna podjazdowa, by raz a dobrze skopać orkom pośladki. Niestety, jak to bywa, największe zagrożenie czai się gdzie indziej...

I tu poznajemy naszego herosa, który to nie posiada żadnych wybitnych cech oraz jest zwykłym łowcą nagród przypominającego wieśniaka. Poszukuje on swojej siostry, z którą nie widział się już 3 lata, a która to najprawdopodobniej została uprowadzona. Powoli też poznajemy prawdę o przeszłości jego rodziny i tajemniczym amulecie. On sam będzie musiał uratować jeden ze światów przed zagładą, chociaż tak naprawdę, to nie interesuje go rola herosa, a raczej sowita zapłata za dobrze wykonaną robotę.

To tak w skrócie, fabuła nie powala na nogi, ale też nie nuży czy nie próbuje nam wcisnąć tandety. Stoi na przyzwoitym poziomie, a jej największym atutem jest jej autentyczność.

Polsatowski reality show...

Taki właśnie obraz pojawił się przed mymi oczyma, gdy pierwszy raz przeczytałem informacje o tej grze w 2006 roku. Na szczęście moja wyobraźnia poszybowała tym razem za daleko. Jeżeli ktoś z was grał w Obliviona, to odnajdzie się tu bez problemu, gdyż Reality Pumps skopiowało wiele rzeczy od panów z Bethesdy. Świat jest naprawdę bardzo rozległy, chyba porównywalny z oblivionowskim, do tego naprawdę zróżnicowany. Mamy średniowieczne miasta, osady, warownie, grody, wieże, podziemia, cmentarze, pustynie itd. Posiadamy zmienne pory dnia i różne warunki pogodowe: mgłę czy deszcz. Na śnieg się jeszcze nie natknąłem. Pomimo tych podobieństw gra to raczej hack n' slash, a nie klasyczny RPG. Co wprawdzie nie oznacza durnego wklepywania lewego triggera podczas walki, gdyż należy jeszcze używać czarów czy uników, ale jest temu bliskie. Ogólnie gra robi bardzo negatywne pierwsze wrażenie, jednak tylko przez pierwsze 20 minut. Delikatnie mówiąc, nie podobało mi się w niej nic. Dopiero po dłuższej chwili zacząłem dostrzegać smaczki, takie jak genialnie wyglądająca woda, czy świetny system zdobywania doświadczenia. Graficznie jest? i tu należy się zatrzymać. Po pierwsze im dłużej się gra tym grafika wydaje się byc piękniejsza. Na pewno jest zróżnicowana i nierówna. Cały świat jest kolorowy. Wśród graczy zdania są podzielone, gdyż jedni uważają, że ma grafa jest lepsza niż w Obliviona, drudzy że gorsza, jest jeszcze odłam stwierdzający, że grafika jest na poziomie PSX. Ja bym się zaliczył do tego drugiego odłamu. Modele postaci wyglądają po prostu słabo, a całość wygląda jakby była upscale'owana do wyższej rozdzielczości zamiast nią po prostu być. Pomoga trochę (to za radą jednego forumowicza) wciskanie prawego analoga by zmienić kamerę i ustawienie HDTV w rozdzielczności 720p. Z pozytywnych na pewno aspektów grafiki poza wspomnianą wodą, jest wygląd czarów, a także zwierząt (chociaż nie ich animacja). Fireball wygląda naprawdę fajnie, tak samo jak wilk czy wiwerna. Tragicznie natomiast wygląda krew, która to jest prostą graficzką przypominającą czasy PSone.

Doświadczenie procentuje...

System podnoszenia swoich umiejętności jest naprawdę fajny i ciekawie pomyślany. Wszystko standardowo rozchodzi się o wykonywanie questów, to przede wszystkim, a także zabijanie przeciwników. Za to dostajemy punkty doświadczenia i skill points. Doświadczenie pomaga nam podnosić umiejętności w czterech kategoriach: Strength, Dexterity, Vitality i Willpower. A skill points są wykorzystywane by podnieść umiejętności w poszczególnych kategoriach. Łącznie jest ich 38, a są to między innymi: magia, włamywanie się, kradzież, umiejętność władania łukiem, zadawanie krytycznych obrażeń itd. Pomysł naprawdę ciekawie rozwiązany. Samo włamywanie się odbywa się automatycznie, w zależności od tego jak wysoki mamy skill (a może on być maksymalnie levelu 10, inaczej jest z magią, gdyż tu maksymalny level to 15), tym mamy większe szanse na otwarcie zamka. Jest to moim zdaniem o wiele lepsze rozwiązanie, niż frustrujące otwierania zamków rodem z Obliviona. Dodatkowym plusem jest na pewno to, że świat nie ewoluuje razem z nami, gdy np. natkniemy się na cyklopa to po jednym prawym sierpowym nie ma co zbierać, jeżeli nasz bohater ma niski level. Ale zanim usłyszę okrzyk radości, wspomnę o paru wadach. Po pierwsze tak jak w Bioshosck, po śmierci zostajemy wskrzeszni w najbliższym portalu i jeżeli się pospieszymy, to będziemy mogli zemścić się na naszym pogromcy, gdyż jego zdrowie odnawia się bardzo wolno. Drugą sprawą jest niezrównoważony poziom trudności, o ile na początku gry musimy jeszcze wykazać się jakimś skillem, walcząc chociażby z najprostszymi przeciwnikami jakimi są wilki, to po chwili, gdy podpakujemy już postać odpowiednio i zdobędziemy fajny ekwipunek, to stajemy się takim mothafacką, że nawet Chuck Norris przy nas to cienias. Warto jeszcze wspomnieć, że generalnie nie ma znaczenia, czy rzucimy się na wilka czy na cyklopa, za obydwu dostaniemy praktycznie taką samą liczbę punktów doświadczenia. Są to na pewno wady, ale w chwili gdy człowiek się już wkręci to nie zwraca na nie uwagi. Po prostu są.


Ten mieczyk, tamtą tarczę i kilo ziemniaków poproszę...

Oczywiście by móc uratować świat będziemy potrzebowali jakiejś fajnej broni. I tu Two Worlds pokazuje pazurki. Zróżnicowanie zbroi jest naprawdę pokaźne, dodatkowo wizualnie prezentują się one bardzo pozytywnie, a gdy nawet tego jest mało, to jest możliwość upgrade'owania ich i podnoszenia im klasy. Dodatkowym patentem jest możliwośc zabawy w alchemika. Wystarczy przejść się trochę po polu, wytłuc parę zwierzątek, zebrać parę chwastów i sami możemy sobie stworzyć naszą prywatną viagrę. Dodatkowo jest możlwość zapisania składnika, by łatwiej było odtworzyć jakiś udany potion. Patent dostarcza sporo zabawy, szczególnie po dłuższej przygodzie z grą, gdy nasz ekwipunek pęka w szwach. Jest też możliwość zakupienia odpowiednich zbroi, czy sprzedaży tego, co udało nam się ściągnąć z ciała zabitych bandytów. Ceny wprawdzie są wygórowane, ale dosyć szybko udaje nam się zapełnić naszą sakiewkę. Samo zebranie dobrej zbroi i broni, to połowa sukcesu przy starciu z potworami. A gdy do tego dochodzą napoje, ktore trwale poprawiają twoje umiejętności, granie w grę zaczyna przypominać bardziej rzeź niż podróż po baśniowej krainie. Dodatkowo istnieje możliwość kupna konia, chociaż tak naprawdę to nie ma potrzeby go kupować, wystarczy zabić bandytę, który takowego posiada. Jednak jazda na nim bez odpowiednich umiejętności jest naprawdę denerwująca, ale za to można na nim również i powalczyć. Jego animacja i wygląd prezentują się średnio; niby wszystko jest OK, ale czasem pojawiają się takie kwiatki, że człowiek nie wie czy się śmiać czy płakać.

Ponadto...

Muzyka w grze stoi na niezłym poziomie, a czasem nawet potrafi zachwycić, gdy np. usłyszmy miły i przyjemny dla ucha chórek. Voice acting, też nie byłby zły gdyby nie kretyńskie kwestie dialogowe, czy monologi naszego bohatera. Dodatkowo same rozmowy, mimo iż nieźle rozbudowane, nie dają nam praktycznie żadnej możliwości ingerencji. Po prostu słuchamy całości, nie mając na nią praktycznie żadnego wpływu.

Podróżowanie nawet konno byłoby niezwykle czasochłonne, dlatego skorzystali ze znanego z Diablo patentu z teleportami. Po odnalezieniu danego teleportu, staje się on aktywny i teraz bez najmniejszych przeszkód w szybki sposób możemy przemieścić się pomiędzy kolejnymi lokacjami.

Loadingi to jeden z największych plusów tej gry, trwają one dosłownie parę sekund. Gorzej wypada natomiast doczytywanie tekstur i terenu. Czasem potrafi coś chrupnąc, czasem mamy parę sekundową zwiechę konsoli, a czasem trwałą. Dlatego radziłbym robić save dosyć często, by ominąć przykrej niespodzianki.


Multiplayer

Hucznie zapowiadany tryb multiplayer skończył się dla mnie po 5 minutach, a wszystko przez skandaliczne lagi, które nie pozwalają nawet pomarzyć o rozgrywce, lecz podobno na dniach ma zostać poprawione coś z serwerami. Jeżeli to nastąpi, to możecie spodziewać się update'u w tym miejscu.



Achievementy

1000/1000 ponoć jest prawie niemożliwe do zdobycia, głównie ze względu na buga, z niezaznaczaniem na mapie jednej lokacji, a musimy je odwiedzić wszystkie. Ogólnie nie są to jakieś wybitne osiągnięcia, tyczą się one tylko trybu single player i wskakują w związku z postępem w grze. Mają za to naprawdę ładne ikonki i niektore mogą śmiało aspirować do miana najładniej wyglądającego achievementa 2007.

Oblivion czy Two Worlds?

Oblivion. Two Worlds jest po prostu dobrą grą, w której spotykami dosyć sporą liczbę błędów. Ale jest to także gra potrafiąca zachwycić. Jeżeli jesteś fanem Obliviona, to idź do sklepu, bo się nie zawiedziesz. Pamiętaj jedynie, by nie czuć zrezygnowania po pierwszym kontakcie z grą. Zdecydowana większość ludzi uważa, że gra robi bardzo niefajne pierwsze wrażenie, ale na szczęście im dłużej się gra tym jest lepiej. Sam przegrałem już 16h godzin i jestem zachwycony. Subiektywnie oceniłbym ją na 8.5/10 (obiektywną ocenę macie na dole). Panowie z Reality Pumps odwalili kawał dobrej roboty. Nie mam zamiaru tutaj używać forumowych sformułowań, że "jak na polską grę" itp. gdyż polscy developerzy już dawno udowodnili, że potrafią tworzyć gry, które mogą namieszać w tymże przemyśle. Szkoda tylko, że gra wychodzi w naprawdę niefajnym dla niej okresie. Raczej nie ma szans by konkurować z Blue Dragon, Halo 3, Bioshock czy Eternal Sonata. Chociaż może się mylę i będzie podobnie jak w USA, gdzie tytuł w pierwszym tygodniu rozszedł się w liczbie ok. 140k egzemplarzy. Została wykupiona i naprawdę ciężko ją dostać, a ponadto jest jedną z najlepiej sprzedających się gier w sieci sklepów Gamestop.



Grafika 7+/10
Dźwięk 6+/10
Grywalność 7/10
Achievements 7/10

Ocena końcowa 7/10

Komentarze